Świat Komputerów

Społeczność
Uwaga: recenzowała, wyjątkowo, kobieta!
NFS: Rivals to kolejna część z serii Need for Speed, jednej z najpopularniejszych gier wyścigowych wydawanych przez Electronic Arts. Osobiście miałam przyjemność zagrać w Underground, Carbon i Most Wanted; co prawda najlepiej grało się w MW, ale Carbon również był niczego sobie. Ostatnio zdarzyło mi się jednak przykleić do monitora na trzy godziny właśnie przy Rivals, najnowszej odsłonie, opartej na silniku Frostbite 3 (skąd my to znamy?).
W tej pozycji jest jeden fajny patent. Możemy wcielić się albo w policjanta, albo w złodzieja (jakiego tam złodzieja... myślałam oczywiście o łamiącym przepisy kierowcy rajdowym). Niby nic nowego, a włączanie koguta i ściganie ścigających się to ciekawa odmiana. Te impulsy elektryczne!
Jadąc z prędkością 240km/h (hm?), zamiast skupiać się na obsłudze pada (normalnie posługuję się klawiaturą...) i na samym wyścigu, rozglądałam się wokoło. Bo, choć gra niestety nie poszła na ultra (niewielkie spadki FPS-ów, ale irytują), to krajobraz jest przepiękny. Świat otwarty jest nieduży, to prawda, ale jaki zróżnicowany! Z jednej strony mapy mamy słoneczną Arizonę, w przednią szybę świeci nasza najjaśniejsza gwiazda, oślepiając i powodując wwalanie się (dosłownie) we wszystko, natomiast po przejeździe tunelem wyłania się przed maską piękny, idylliczny obrazek gór zasypanych śniegiem. Zauważenia wymaga fakt, że grafika jest dopracowana naprawdę nieźle, choćby podczas deszczu, gdy krople rozpryskują się na monitorze, i jesiennego przejazdu przez zalesioną ścieżkę, kiedy to złote liście poetycko unoszą się w powietrzu.
Najmniej czasu, co dziwne, biorąc pod uwagę, że jestem przedstawicielką płci pięknej, spędziłam na upiększaniu mojego BMW. Najwięcej za to na dodawaniu gazu i nitro (moja ulubiona funkcja, jak na razie). No i na samym ściganiu, włącznie ze skakaniem z mostów i robieniu kółeczek na leśnych drogach (wciągające, maltretowanie X na padzie).
Nie dane mi było niestety spróbować multi, więc nie wiem, jak jest, ale podobnież łatwe jest przeskakiwanie z trybu pojedynczego do sieciowego (tzw. All Drive). Chodzi o to, żeby nie tracić save'ów. Coś dla mnie w dni, w których wysiada internet.
Robienie driftów jest fantastyczne, kiedy już się umie to robić! Ja niestety nie umiem!
PS: wyskakując z odpowiednich miejsc, można zrobić niezły... bałagan. Na przykład rozwalić dach:) to mi się podoba.

Wymagania:
Core i5 2.5 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 3 GB (GeForce GTX 660 lub lepsza), 30 GB HDD, Windows Vista(SP1)/7(SP1)/8