
Pierwszą, niewątpliwie rzucającą
się w oczy cechą gry jest jej wygląd. Lekko rozpikselowana grafika podrzuca
graczowi skojarzenia ze starszymi grami. Dość zaskakującą cechą gry jest tryb
wyświetlania 4:3, co oznacza czarne pasy na bokach ekranów panoramicznych. Po
szybkiej wizycie w menu ustawień gry okazuje się, że zmiana nie jest możliwa.
Samych ustawień jest zresztą niewiele, ale nie jest to według mnie wada. Tak
mało wymagająca graficznie, dwuwymiarowa gra nie ma zbyt wielu parametrów,
które można by zmienić. Na uwagę zasługuję też charakterystyczna muzyka w tej
produkcji. Jest szybka, rytmiczna i bardzo dobrze pasuje do intensywnej
rozgrywki.
O co chodzi więc w Luftrausers? Gra
jest zaskakująco prosta – przynajmniej na pierwszy rzut oka. Gracz ma za
zadanie pilotować samolot w przestrzeni powietrznej nad oceanem. Pojazd może
skręcać, włączać i wyłączać silnik oraz strzelać z karabinu maszynowego.
Kontrola nad całą grą odbywa się więc przy pomocy tylko czterech przycisków na
klawiaturze. Po rozpoczęciu rozgrywki sekundy dzielą gracza od spotkania z
myśliwcami i statkami różnych rozmiarów, a w późniejszych etapach lotu również
np. z opancerzonym sterowcem. Nie chcę zdradzać jednak wszystkich szczegółów na
temat przeciwników, bo każdy z nich jest wyjątkowy i wymaga innej strategii walki.
Odkrywanie kolejnych detali daje niezłą satysfakcję.

Przypominając wiele gier z urządzeń
mobilnych, Luftrausers wyznacza nam trzy misje, o których przypomina na ekranie
pojawiającym się po każdej przegranej. W
trakcie gry zbieramy również punkty służące do… odblokowywania kolejnych części
samolotu. Tak! W Luftrausers można zbudować własny samolot! W każdej przerwie
między kolejnymi lotami mamy bowiem możliwość złożenia wizyty w hangarze. W
miarę postępu w grze Luftrausers oferować będzie coraz więcej modyfikacji w
trzech kategoriach: broń, kokpit i silnik. Wystarczy chyba wspomnieć, że tytuł
oferuje nam 125 funkcjonalnych kombinacji, a każdej z nich producent nadał inną
nazwę. Sądzę, że odkrywanie nowych połączeń jest jedną z najprzyjemniejszych
części tej gry. Nie chcąc psuć zabawy napiszę więc tylko, że możliwe jest
stworzenie uzbrojonego w naprowadzane rakiety samolotu zdolnego do nurkowania w
oceanie, który po zniszczeniu detonuje zainstalowaną w kokpicie bombę atomową.
Każda część pozwala w jakimś zakresie na szybszą lub wydajniejszą walkę, ale do
przetrwania konieczna może być zmiana taktyki. Większe przyspieszenie okupione
będzie więc pogorszoną zwrotnością, a zadające ogromne obrażenia pocisk armatni
porusza się zdecydowanie wolniej niż nabój karabinu czy strzelby.
Sądzę, że Luftrausers jest
zdecydowanie godne uwagi. Chociaż do samej rozgrywki używamy wyłącznie czterech
przycisków, to kontrola nad samolotem jest niezwykle precyzyjna. Producent
urozmaica zabawę dając graczom dostęp do wielu ulepszeń myśliwca, jak również
dopuszczając do walki kilka typów przeciwników różniących się rozmiarami,
ruchliwością, wytrzymałością i metodą ataku. Zmusza to do opracowywania wielu
różnych strategii (często w trakcie walki) i zdecydowanie zwiększa czas, przez
jaki gra pozostaje interesująca. Godna pochwały jest łatwość rozpoczęcia
rozgrywki połączona z coraz trudniejszymi wyzwaniami, jakie Luftrausers będzie
rzucać graczowi, zachęcając do dalszej zabawy. Na dokładkę Vlambeer zaserwowało
nam również misje, o których gra przypomina po każdym zakończonym locie.
Wypełnianie ich daje graczowi więcej punktów i zbliża do odblokowania kolejnych
ulepszeń myśliwca, ale ukończenie wszystkich kryje ostateczną, 126
niespodziankę… Którą jednak pozostawię w tajemnicy ;)
P.S. Autorem postu jest nowy współpracownik, mam nadzieję że przypadnie wam do gustu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz